Miejska Biblioteka Publiczna w Międzyzdrojach po raz kolejny przygotowała niespodziankę dla miłośników polskiego filmu. Czytelnicy chętnie brali udział w spotkaniu z Robertem Więckiewiczem, Krzysztofem Kowalewskim. 7 lutego 2017 roku odbył się wieczór autorski z Marianem Dziędzielem, obecnie jednym z najpopularniejszych aktorów starszego pokolenia. Pochodzi ze Śląska, wychowywał się w wielopokoleniowej rodzinie górników. Marzenie, by zdawać do krakowskiej PWST, trzymał w tajemnicy.

Podczas spotkania w międzyzdrojskiej bibliotece, nasz gość cudownie opowiadał o rodzicach: ojciec wymagający, ale kochający, czuło się do niego respekt, matka zaś wszystko łagodziła. Marian Dziędziel co chwilę popisywał się grą aktorską. „Stepy akermańskie” i „Bagnet na broń” brawurowo wykonał gwarą śląską. Warunkiem ukończenia szkoły aktorskiej, było pozbycie się cech gwarowych i posługiwanie się tylko czystą polszczyzną. Pan Marian śmiał się „By osiągnąć ten cel władze szkoły umieściły mnie w jednym pokoju z Pyrą, czyli rodowitym Poznaniakiem”. Gwarą śląską mógł się jednak popisać w filmach Kazimierza Kutza, m. in. w „Śmierć jak kromka chleba”. Debiutował w „Stawce większej niż życie” w odcinku  „Akcja - Liść dębu”. Przełomowym filmem było „Wesele”, który zebrał wszystkie możliwe nagrody filmowe. Za pierwszoplanową rolę męską w „Weselu” nasz gość został nagrodzony na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Aktor zdradzał kulisy gry postaci pod wpływem alkoholu. Nawet na planie nie wierzyli, że można tak sugestywnie zagrać nie spożywając alkoholu.  Dla niedowiarków dał się nawet zbadać alkomatem. „Pijanego nie można grać pod wpływem! Taką rolę trzeba pociągnąć z obserwacji”. Brudną, drapieżną Polskę widzimy w filmach „Kret”, „Dom zły”, „Drogówka”. Marian Dziędziel gra tam twardych, brutalnych z nieciekawą przeszłością, którzy klną jak szewc. Nie został jednak zaszufladkowany. Publiczność pokochała go za rolę przesympatycznego Pana Henryka Pućko w serialu „Dziewczyny ze Lwowa” czy za postać w melancholijnej „Piątej porze roku”.  Do wiele ról musiał się specjalnie przygotowywać. W „Gejszy” grał niewidomego gangstera, zaś w filmie „Moje córki krowy” chorującego na glejaka mózgu. Marian Dziędziel w tym roku kończy 70 lat. Zapytany, czy czuje się spełniony odpowiedział, że przez 45-letnią karierę towarzyszy mu tekst o nadziei , jaki przygotowywał do sztuki „Kulig” Józefa Wybickiego. Zapytany czy czuje się sławnym? Odpowiedział śpiewająco            „Wielka sława to żart! Książę błazna jest wart!...”. Spotkanie do chwilę przerywały salwy śmiechu publiczności i oklaski będące wyrazem uznania dla kunsztu aktorskiego naszego gościa. Po spotkaniu można było kupić filmy, zdobyć autograf oraz zrobić pamiątkowe zdjęcie z Marianem Dziędzielem.  Moderatorem spotkania był Dariusz Rekosz autor książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Serdecznie dziękujemy Hotelowi Aurora Family & SPA za pomoc w organizacji spotkania.